poniedziałek, 19 października 2009

Kategoria: szybko, sprawnie, pysznie (albo i nie)

Od dawna ubolewamy nad brakiem w stolicy jadłodajni szybkiej obsługi, takiej jak znane z lat 90 budki z nieśmiertelną zapiekanką etc., które byłyby pewną rodzimą alternatywą dla wszechobecnego kebaba (którego w pewnych okolicznościach tolerujemy). I tak, marzymy o pojawieniu się w Warszawie greckich souvlaków, bałkańskich ćevapcici/kebabcze czy pljeskavicy, podgrzewanych kanapek z Hiszpanii, czy Włoch, wreszcie lwowskich hotdogów, czy moskiewskiej kartoszki. A w Warszawie bieda aż piszczy i oprócz sporadycznych chlubnych wyjątków (bułka z pieczarkami na Starym Mieście), jesteśmy skazani na wytwory coraz liczniej wykwitających produktów korporacyjnych, o cenach przynajmniej dwukrotnie zawyżonych w stosunku do rzeczywistej jakości.I tu pojawiła się jedna z pierwszych jaskółek, zwiastujących zmiany - okienko Gesslerów na Krakowskim Przedmieściu. Bułki z kotletem mielonym przekładane ogórkiem kiszonym (choć grubość kotleta nie jest imponująca - na talerzu trzeba by trzymać widelcem, żeby wiatr nie zdmuchnął), naleśniki z pieczarkami, papryką i indykiem (choć ostatnio zamiast indyka zaobserwowaliśmy szynkę w plastrach...fuuuj...), krokiety niespodziewanej konsystencji i zawartości (mięso? kapusta?) i pyyyyyszny barszczyk, rewelacyjny na chlupiący w butach deszcz. Całość jednakże wypada obiecująco i należy mieć nadzieję, że kierownictwo nie zastosuje się do porad jednej z Pań pracujących tamże, by "kotleta ciąć na 3 części, a nie na połowę"

Wyświetl większą mapę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz